Prawdę mówiąc, myślałem, że będzie to spacerek, jednak już po kilkudziesięciu minutach moje własne nogi podpowiedziały mi, że jednak się pomyliłem. Z powodu odwilży 40-60 centymetrowa warstwa ciężkiego śniegu w znacznym stopniu utrudniała swobodne poruszanie. Dodatkowym utrudnieniem był brak jakikolwiek śladów po których można byłoby się poruszać, więc przewodnik idący pierwszy miał dodatkowo utrudnione zadanie.
Po 1,5 godzinnym marszu z kilkoma przerwami na zaczerpnięcie oddechu znaleźliśmy się na szczycie. Widok z wieży widokowej dzięki dobrej przejrzystości powietrza był naprawdę miłym zwieńczeniem trudów wędrówki. Pamiątkowa sesja zdjęciowa, chwila odpoczynku i już trzeba było wracać do rzeczywistości.
Mam nadzieję, że moją opowieść ubarwią jutro zdjęcia z wyprawy autorstwa Spratusa.
Ahoj
